Na Maltę udało nam się wybrać za drugim podejściem. Była końcówka sierpnia. Przeczytacie tu relację turystki, wzbogaconą ciekawostkami, które przydadzą się przyjeżdżającym po raz pierwszy. Tak jak my.
Malta to najmniejszy kraj Unii Europejskiej. Nie myślałam wcześniej, że aż tak mały powierzchniowo i to było pierwsze zaskoczenie. Malta ma 316 km2 i jest tym samym 8 razy mniejsza od Księstwa Luksemburga, kolejnego najmniejszego państwa unijnego. Maltańskie skojarzenia? Kursy angielskiego dla cudzoziemców połączone z wakacjami. A przede wszystkim – kawaler maltański i krzyż maltański!
Wymieniając te dwa symbole, nie można nie wspomnieć o Zakonie Maltańskim. Zakon Joannitów wywodzi swój rodowód wprost ze średniowiecznych bractw rycerskich, powstałych na fali wypraw krzyżowych. W 1530 roku osiedli na Malcie, gdzie zbudowali port, szpital i warownię. Wtedy też przyjęli używaną do dziś nazwę Kawalerów Maltańskich. Zakon odegrał znaczącą rolę w historii Europy, posiadał bowiem niegdyś znaczący potencjał militarny i znakomitą flotę wojenną. Zakon bywa przez niektórych uważany wręcz za suwerenny podmiot polityczny, a jego posiadłości (znajdują się poza Maltą także w Watykanie) są eksterytorialne. Malta natomiast, odbita przez Brytyjczyków Francuzom na początku XIX wieku (upadek Napoleona), pozostała pod ich władaniem aż do 1964 roku, a tak naprawdę do 1974 roku, kiedy to proklamowano Republikę Malty.
Stąd tak duża „brytyjskość” Malty: lewostronny ruch uliczny, bardzo angielskie hotele i restauracje, a przede wszystkim język angielski jako równorzędny (obok maltańskiego) język urzędowy. Niektórzy wyszukują również czerwonych budek telefonicznych i skrzynek pocztowych. Są!
13 rzeczy, za które pokochasz Maltę
1.Za Valettę, jej stolicę i główne miasto.
Valetta jest stolicą od 1571 roku, założoną przez Jeana Parisot de la Valette, Wielkiego Mistrza Zakonu Maltańskiego, który przeniósł tutaj stolicę z Birgu (jeszcze wcześniej była nią Mdina). Miasto to zaskakuje ilością zabytkowych miejsc – jest ich ponad 320! To prawdziwe żywe muzeum, zważywszy, ze całość nie ma nawet kilometra kwadratowego powierzchni. Została w całości wpisana na Listę Dziedzictwa Kulturowego UNESCO.
Do Valetty, ze Sliemy, zamiast autobusem udaliśmy się promem. Przyjemnie, przewiewnie, bez tłoku. Wybraliśmy się dość wcześnie, żeby uniknąć zwiedzania w największym słońcu (byliśmy wszak w sierpniu!) Spacer z przystani promowej musiał się odbyć pod górę. Valettę trzeba zwiedzać pieszo! Dotarliśmy najpierw na plac przed pałacem Wielkiego Mistrza z XVI wieku.
Jest okazały, a w środku można obejrzeć apartamenty wielkich mistrzów, arrasy i wiele zbroi a w zbrojowni ogromną kolekcję militariów. Z racji zamknięcia obejrzeliśmy Pałac Wielkich Mistrzów tylko z zewnątrz. Naszym celem była konkatedra św. Jana, w której znajdują się dwa obrazy Caravaggia. Katedra z zewnątrz nie robi wstrząsającego wrażenia – jej fronton jest wręcz jakby schowany. Natomiast wnętrze…!
Kaplice barokowej katedry, inkrustowanej złotem i marmurem, zostały zbudowane przez Rycerzy Zakonu Maltańskiego. Wnętrze kapie wręcz zdobieniami i złotem. Najsłynniejszy obraz Caravaggia Ścięcie Św. Jana Chrzciciela (1608) znajduje się w osobnej kaplicy przy drzwiach wyjściowych. W świątyni znajduje się również drugi obraz mistrza: Święty Hieronim piszący. Przez 200 lat Konkatedra była głównym kościołem zakonu, stąd pochowanych jest w niej kilkuset zakonników z mistrzem założycielem na czele. Dość dobrze działa audioguide (także po polsku), wstęp do katedry kosztuje 15 euro.
Warto też pośpieszyć się, by o godzinie 12 (lub o 16) trafić na salwę do Górnych Ogrodów Barakka – te tereny powstały w górnej części bastionu Piotra i Pawła w 1560 roku. Na samym początku swojego istnienia były miejscem wypoczynkowym dla rycerzy joannitów. Dla zwiedzających otwarto je w 1800 roku.
W parku wśród odrobiny zieleni znajdują się pomniki wybitnych osób – Winstona Churchilla oraz znanych polityków Malty. Codziennie w ogrodzie oddawany jest salut armatni – właśnie o godzinie 12. Z tarasów rozciąga się zniewalający widok na zatokę i port.
W Valetcie udało nam się jeszcze zobaczyć teatr pod gołym niebem (na Pjazza Teatru Rjal), siedzibę Parlamentu, budynek Biblioteki Narodowej, a przede wszystkich wchłonąć trochę atmosfery miasta, gapiąc się na piękne budynki (także z kawiarnianego stolika) i spacerując.
Tyle jest jeszcze do zobaczenia w Valetcie! Ponad 300 zabytków zobowiązuje do … pewnie jeszcze jednej wizyty! Na pewno chciałabym wrócić do Pałacu Wielkich Mistrzów, do Casa Rocca Piccola, do Kościoła Matki Boskiej Zwycięskiej (pierwszego założonego w Valetcie), do Fortu św. Elma, do Lascaris War Rooms, do maltańskiego Trójmiasta czy Dolnych Ogrodów Barakka.
2.Za wyspę Gozo
Gozo to druga co do wielkości wyspa maltańska. Jest zamieszkała (około 37 tys) i ma ciut powyżej 67 km2 powierzchni. Gozo emanuje spokojem w porównaniu z Maltą i pewnie dlatego jest to ulubione miejsce wypoczynku samych Maltańczyków. Na Gozo dotrzemy promem – z portu Cirkewwa, położonego w północnej części Malty do portu morskiego Mgarr na Gozo.
Do Cirkewwa z kolei dotrzemy komunikacją miejską z Valetty i innych większych miast Malty. My postanowiliśmy skorzystać z oferty miejscowego przewodnika, Natalii, więc na prom dowiózł nas busik. Gozo ma do zaoferowania mnóstwo sielskich zakątków, wiele powalających klifów i „okien” nadmorskich, piękne zatoczki i kilka zabytków kultury.
Stolica Gozo, Victoria zwana tez Rabat to miasto zbudowane na wzniesieniu, na szczycie którego znajduje się Cytadela. Ta potężna twierdza miała przez wieki bronić mieszkańców przed najazdami wrogów i nawet zobowiązywano ludność, by noce spędzała dla bezpieczeństwa w cytadeli.
Wewnątrz znajdziemy katedrę Wniebowzięcia, zaś cała twierdza znajduje się na liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. Z murów Cytadeli zobaczymy szeroki widok na okolicę. Leżące nieco niżej miasto, skupione wokół Bazyliki św. Jerzego, jest klimatyczne i ładne, ze swoimi wąskimi uliczkami, placami, straganami, zaułkami.
Natomiast nie można odmówić rozmachu bazylice Ta’ 'Pinu, jednemu z pierwszych zwiedzanym przez nas kościołów. Obecna świątynia to bazylika mniejsza, w pobliżu miejscowości Gharb, poprzedzona serią cudów, powstała w latach 30. ubiegłego wieku. Z racji cudów na ruinach poprzedniej świątyni, miejsce to stało się celem pielgrzymek, odwiedzonym nawet przez Jana Pawła II.
Zatoki Dweyra Bay i nieco później – Xlendi Bay dały nam ochłodę, kąpiel i wytchnienie. Dweyra Bay w ciekawy sposób jest oddzielona od pełnego morza tylko wąskim przesmykiem – okienkiem lub tunelem, jak kto woli. Natomiast Xlendi to miłe miasteczko z robiącymi wrażenie klifami i wąską wciskającą się w ląd zatoczką. Gozo ma do pokazania wiele więcej, zwłaszcza w dziedzinie natury, krajobrazów i linii brzegowej, ale do tego potrzebna jest wizyta mniej więcej 3-dniowa.
3.Za Mdinę, miasto ciszy
Mdina leży w samym sercu Malty, a więc daleko od wybrzeża. Warto, a nawet trzeba odwiedzić to miasto – zwane również Miastem Ciszy. Otoczona murem, średniowieczna miejscowość jest tak klimatyczna i świetnie zachowana, że poczujemy się, jakby cofnął się czas (miasto było tłem akcji Gry o tron). Początki dziejów Mdiny sięgają wręcz IV wieku p.n.e. Przeszła przez ręce Fenicjan, Rzymian, Saracenów, zakonu Joannitów, Francuzów, Brytyjczyków i innych, była do XVI wieku stolicą, doświadczyła trzęsienia ziemi.
Dzisiaj stanowi miejsce, gdzie zamieszkują wyłącznie stare rody maltańskie, panuje cisza i zakazany jest ruch kołowy (z małymi wyjątkami). Można więc z przyjemnością napawać się urodą starych budynków, wąskich uliczek, obejrzeć Katedrę św. Pawła, który tutaj miał dokonywać cudów (uzdrowił ojca gubernatora Publiusza). Warto przyjrzeć się przepięknym i rozmaitym kołatkom na drzwiach, warto popatrzeć na okolicę z tarasu z szerokim widokiem na niemal całą Maltę, warto podejrzeć rzemieślników, wytwarzających szkło maltańskie, warto spróbować chlebka ftira z tuńczykiem, oliwkami, kaparami. Warto też zobaczyć Rabat: jest to żyjące miasto (w odróżnieniu od opuszczonej nieco Mdiny) o parę kroków od murów, którego jakby częścią jest historyczna Mdina.
4.Za wioskę rybacką Marsaxlokk
Miejscowość Marsaxlokk leży na południowym wschodzie Malty i jest niewielką wioska rybacką, słynną z łódeczek luzzu, które stały się niemal symbolem Malty. Znana jest również z lokalnego rzemiosła i targów rybnych, organizowanych w niedziele.
Warto się wybrać do wioski z XIX wieku – Marsaxlokk, by pospacerować wśród kolorowych łódek rybackich luzzu, pomalowanych na rudy, żółty, niebieski, zielony i czerwony, popodglądać rybaków (na Malcie króluje połów tuńczyka). Jednak jeśli chcecie zobaczyć autentyczny targ rybny i lokalny, bez chińszczyzny i głupotek pod turystów, proponuję niedzielę wcześnie rano (godzina 7-9) lub po prostu wizytę turystyczną w innym dniu tygodnia, bez targu, ale i bez tłoku w autobusie.
5.Za Błękitną Lagunę
To jeden z hitów maltańskich. Czym jest Blue Lagoon? To pas wody szerokości kilkuset metrów pomiędzy wyspami Comino i Cominotto. Jest w miarę płytki, niemal cały nadaje się do kąpieli lub brodzenia i powala przecudnym turkusem wody. Jest naprawdę prześliczny i przefotogeniczny, został okrzyknięty najbardziej instagramowym miejscem Malty.
Na Błękitną Lagunę można dopłynąć stateczkami, łodziami i innymi obiektami pływającym. Najsensowniej (radzę to „po szkodzie”) jest wybrać się niewielką lub wynajętą na wyłączność łodzią, na której będzie można w lagunie stacjonować i z niej schodzić do wody. W przeciwnym razie jesteśmy skazani na potwornie zatłoczone, mocno kamieniste brzegi Comino, gdzie wyleżeć trudno, a to popsuje nam całą przyjemność z Blue Lagoon (patrz p.2 w rozdziale następnym). Z portu w Sliemie pływa wiele statków, skąd można w najprostszy sposób, za 15 euro od osoby, dopłynąć i wrócić)
6.Za Błękitną Grotę i klify Dingli
Blue Grotto czyli Błękitna Grota jest miejscem niezwykłym, ale trzeba je oglądać z wody. Wcześniej można nasycić wzrok z platformy widokowej w okolicach Żurrieq, jednak to nie to samo. Za 8 euro nabywasz w kasie bilecik, zakładasz kapok i czekasz, kiedy pan sternik zdecyduje, że jest nas dość, by wypłynąć w morze (na łódkę wsiada 6-8 osób) z przystani Weid iz Żurrieq.
Przejażdżka trwa niecałe 0,5 godziny. Płyniemy wzdłuż pionowych klifów, wpływając do większych i mniejszych, wyższych i niższych jaskiń. Wrażenia są niesamowite, bo kolor wody zmienia się w zależności od słońca. W największej z wodnych grot, Blue Grotto, która ma wysokość około 30 metrów i w obwodzie około 90 metrów, podpływamy do ścian i podziwiamy ich kolor oraz turkusową barwę wody. Może się zdarzyć, że przy wietrznej pogodzie łódki nie wypływają, bo rejs przy samym klifie bywa niebezpieczny, gdy buja.
Niedaleko poprzedniej atrakcji, w podobnym miejscu, jakby po drugiej stronie wyspy w stosunku do Valetty, znajdziemy Klify Dingli, będące najwyższymi klifami na południu Europy. Ich wysokość sięga 250 metrów, co czyni je na pewno najwyższymi na Malcie. Z klifów rozciąga się imponujący widok na morze oraz niezamieszkałą wysepkę Fifla. Obserwowaliśmy klify właśnie z góry, z punktu widokowego, ale wierzę, że najbardziej majestatycznie wyglądają z morza. Klify i Błękitna Grota były fragmentem naszej wycieczki po Malcie z Natalią, którą serdecznie polecam, jako przewodnika.
7.Za Rotundę w Mosta
Rotunda jest niesamowicie monumentalną budowlą, zbudowaną z prawdziwym rozmachem! W zamiarze Kościół Wniebowzięcia Matki Bożej w miejscowości Mosta miał być wzniesiony w XIX wieku na wzór rzymskiego Panteonu.
Ten Panteon naśladuje głównie kopuła (trzecia co do wielkości niepodparta kopuła w Europie) i okrągły kształt. Wystrój jest z zupełnie innej bajki. Dla Maltańczyków znaczenie świątyni jest tym większe, że wiąże się z nią „Cud bomby”. Jej replikę – kopię 500-kilogramowej bomby zrzuconej w 1942 roku przez Niemców, która przebiła kopułę nad głowami 300 wiernych i nie wybuchła – można dziś zobaczyć przed zakrystią.
8.Za ciepły, łagodny klimat
Malta ma chyba najcieplejszy klimat z państw europejskich. Nic zresztą dziwnego, jeśli spojrzymy na jej położenie geograficzne – leży na wysokości Tunezji, nawet bardziej na południe niż Tunis. Na Malcie nie zdarzają się śniegi i mróz, nawet w styczniu i lutym temperatura raczej nie spada poniżej 15 stopni. Możemy natomiast trafić na wiatry, czasem opady deszczu. Latem, a tak naprawdę od maja do niemal listopada, trwa sezon „ciepełka” – temperatura waha się pomiędzy 23 a 35 stopni. I za to pokochałabym ją na pewno!
9.Za fiesty czyli święta patronów
Maltańczycy są bardzo religijni i do tego przelewający swoje religijne zaangażowanie w praktykę. Na pewno zdarzy wam się zobaczyć na Malcie ogromne dekoracje, statuy świętych na spreparowanych kolorowych posągach, udekorowane domy, a ronda czy fragmenty ulic wyłączone na czczenie i manifestowanie któregoś z patronów parafii.
Może będziecie mieli szczęście spotkać procesję z chorągwiami, orkiestrą z całym wypasem trąb i innych instrumentów. A potem, wieczorem, jarmark, kiełbaski z grilla i zabawa na ulicy. To właśnie jest fiesta! Udało nam się świętować w ten sposób świętego Juliana.
10.Za ciągnące się kilometrami bulwary wzdłuż morza
Spacery wzdłuż morza miejscowościami takimi jak Sliema, San Julians (tam stacjonowaliśmy) i dalej są naprawdę fantastycznym elementem wieczorów spędzanych na Malcie. Można przemierzać całe kilometry, zrzucić trochę kolacji i podziwiać wybrzeże. Na samym skalistym brzegu siedzą często Maltańczycy i turyści i oddają się radosnemu piknikowaniu.
11.Za niezwykłe, monumentalne i okazałe budowle: kamienice, hotele, obiekty
Gdy przyjechałam na Maltę zadziwiło mnie, jak bardzo jest zurbanizowana i zabudowana. Budowle maltańskie są na dodatek bardzo okazałe, wysokie, zdobione, bogate. Zaryzykowałabym, że w Polsce jedynie w niektórych dużych miastach można szukać aż tak okazałych budynków. Skąd taka różnorodność i przepych architektoniczny? Otóż historia Malty sięga czasów fenickich, a na jej architekturę wpływali Rzymianie, Grecy, Arabowie, Normanowie, Sycylijczycy, Francuzi, Zakon Maltański i na koniec Brytyjczycy. Wreszcie w ostatnich dziesięcioleciach sami Maltańczycy. Wielka barokowa architektura odzwierciedliła rycerską pozycję arystokratów z krajów europejskich. Robi wrażenie!
12.Za gallarije – kolorowe, wysunięte na ulicę balkony
Gallarije stanowią jeden z najbardziej charakterystycznych i widowiskowych elementów architektonicznych Malty. Są to zabudowane drewnem balkony, częściowo przeszklone, często bardzo kolorowe i zadbane. Gdy pochodzimy ulicami Valetty, miasteczek na Gozo, czy innych miast, zobaczymy je na pewno bez szukania. Gallarije to pozostałość arabska, pojawiła się na Malcie mniej więcej od XVIII wieku.
13.Za plażowanie i kąpiele morskie bez piasku czyli za skały
Kto z was lubi piaszczyste plaże? Założę się, że większość. Jesteśmy do nich przyzwyczajeni. Dla nas, Polaków, plażowanie równa się zaleganiu na piasku. Też tak na ogół mam. Jednak tak naprawdę, to lubię plażować na łóżkach czy leżakach, niekoniecznie na kocyku, gdy piasek staje się wszechobecny. Piotr uświadomił mi, że nie należy szukać piaszczystych plaż, których na Malcie jest mało, tylko korzystać z tego, co właśnie ten rejon oferuje – skał.
Tym bardziej, że na Malcie najczęściej te skały są płaskie, wygładzone, a do morza schodzi się po drabince, by od razu pływać. Nasz hotel oferował nam coś, co mnie uszczęśliwiło plażowo: basen w skale z wodą morską i leżaki. To było połączenie idealne!
… i kilka rzeczy, za które jej nie pokochasz (być może)
1.Za brak piaszczystych plaż lub niewielką ich ilość
Taka już jest Malta i ja ją za to akurat polubiłam. A plaż piaszczystych znajdziecie kilka: przede wszystkim Golden Bay na zachodnim wybrzeżu, pobliska jej Għajn Tuffieħa zwana Riviera Bay, Ġnejna Bay, Għadira Bay na wschodnim wybrzeżu północnej Malty, dobra dla dzieci
2.Za nieziemski tumult ludzi na Błękitnej Lagunie i paru innych turystycznych miejscach w sezonie
Mówili nam – na Błękitną Lagunę popłyńcie łódką, na której można pozostać i leżakować na miejscu. Nie do końca posłuchaliśmy i wzięliśmy rejsik, który nas zawiózł, odpłynął i o określonej godzinie zabierał (wiele takich pływa z portu w Sliemie).
Piotr, zobaczywszy spalone słońcem, kamieniste Comino, oblepione do nieprzytomności ludźmi na ręczniczkach (na tych skałkach) znielubił natychmiast Blue Lagoon. Faktycznie, szansa na przyjemne spędzenie tam kilku godzin, pomimo pięknego lazuru laguny, była nikła. Sytuację uratowali króle leżaków, od których za „special price, only 25 euro”, wynajęliśmy 2 leżaki, wciśnięte łokieć w łokieć w ciąg innych leżaków. Nadal chodzili po nas, ale już tylko po stopach, inni spragnieni laguny plażowicze. No, i dało się pod leżakami umieścić plecaki. Za to woda w Błękitnej Lagunie była bajeczna…!
3.Za brak naturalnych terenów zielonych i lasów
Las, park w naszym rozumieniu czy nawet duży ogród to na Malcie towar prawie niewystępujący, choć tyle tu innych dóbr natury dla wypoczynku. W kraju tym, zwanym czasem fortecą Południa Europy, w dawnych czasach każdy skrawek ziemi był na wagę złota, a nasadzenia nie miały służyć ozdobie lecz produkcji zbóż, warzyw i owoców. Jest jedynie Buskett Gardens, który stanowi pozostałość po Joannitach. Mówi się, że ogród jest większym luksusem niż sam dom, a zieleń stanowi jedynie dodatek.
4.Za sjestę
My, turyści, przyzwyczajeni, że o każdej godzinie dnia wszystko jest dla nas, czasem z trudem przełykamy fakt, że Maltańczycy żyją wolniej i kultywują swoje zwyczaje. A do nich należy sjesta, czyli przerwa w środku dnia na odpoczynek, mniej więcej między godziną 13 a 16. Doświadczymy tego zwłaszcza w mniejszych miejscowościach. Czasem nawet kierowca autobusu potrafi zjechać z trasy, bo ma zgodę na posiłek z rodziną i przerwę podczas sjesty.
5.Za lewostronny ruch uliczny
Nie wszyscy sobie z tym radzą, zwłaszcza, że ruch na Malcie w sezonie jest spory. Cóż – pozostałość po Brytyjczykach! Pokochać lub skorzystać z autobusów czy statków!
6.Za huk wystrzałów i sztucznych ogni
Ja nie lubię takich hałasów i stąd to spostrzeżenie. Wystrzały sztucznych ogni (których nie widać przy dość zwartej zabudowie, za to słychać koncertowo, bo niesie wśród murów) były częste i na porządku dziennym. Czy raczej wieczornym. Nieustająco jest coś do fetowania, zwłaszcza w weekendy, więc strzelają, aż uszy puchną! Głównie w Valetcie.
A być może ktoś z was za to wszystko ją także pokocha? Ile ludzi, tyle opinii! Uważam, że to rzeczy stanowiące o jej odrębności i inności. I tak bym na Maltę raz jeszcze pojechała!
Jeśli podoba Ci się, co napisałam, jeśli Ci pomogło, zaciekawiło lub choćby wywołało emocje (jakiekolwiek!) – zostaw komentarz. To dla mnie znak, że warto było posiedzieć parę godzin, by się z Wami podzielić moją pasją.
Obserwuj moje podróże. Jestem także:
Komentarzy - 2
Świetne komentarze piękne widoki gratuluję i tak trzymaj
Niezwykłe miejsce. Brak piaszczystych plaż mi nie przeszkadza; kamieniste, z klifami, przesmykami są bardzo ciekawe, po prostu inne niż u nas. Poza tym, ta woda!!! Na pewno Twój artykuł zachęca do odwiedzenia Malty. W Nowym Roku życzę CI kolejnych interesujących podróży.