Największa przyrodnicza atrakcja Ameryki Południowej.
Wszystkie te NAJ są oczywiście subiektywne, ale tego, kto ma pojęcie o wodospadach, a zobaczył Iguazú , niewiele już zachwyci.
Najpierw wyjaśnię różnice w pisowni: Iguazú po hiszpańsku (czyli w wydaniu argentyńskim), Iguaçu po portugalsku (a więc pisane przez Brazylijczyków). Z obydwu stron, i argentyńskiej i brazylijskiej równie piękny, niesamowity i powalający pokaz tego, co potrafi natura. Do Argentyny należy mniej więcej 80% terytorium parku wokół wodospadów, Brazylia ma około 20%. W tym miejscu spotykają się 3 granice – jest jeszcze Paragwaj. Wokół wodospadów istnieją parki narodowe, argentyński Parque Nacional Iguazu powstał już w 1934 roku, a krótko po nim w 1939 roku – brazylijski Parque Nacional do Iguaçu.
Wodospady Iguazu zyskały uznanie UNESCO, trafiając na Listę Światowego Naturalnego Dziedzictwa Ludzkości po raz pierwszy w 1984, a po raz drugi w 1986 roku.
Znaczenie słowa Iguazu wywodzi się z języka Indian Guarani i oznacza wielką wodę. Rzeczywiście, gdy mówimy o wodospadzie, najczęściej widzimy oczami wyobraźnie większy lub mniejszy spadek wody, z większej lub mniejszej wysokości zrzucający większe lub mniejsze masy wody. Zazwyczaj piękny, zachwycający i wywołujący dreszczyk podziwu dla siły natury. Jednak wodospady Iguazu to liczba mnoga. To 275 różnych progów skalnych, z których woda upada w dół, choć wcześniej, zdawałoby się leniwie, płynie po płaskowyżu. Rzeka Iguazu, która nim tu dopłynie, przemierza przez ponad 1300 km Wyżynę Brazylijską, spada tu z hukiem słyszalnym ponoć na 20 km, z uskoku płaskowyżu, by już niedługo ujść do Parany. W najwyższym punkcie woda jest zrzucana z wysokości 82 m, a to wyżej niż wodospad Niagara! (a udało nam się w przeciągu roku zobaczyć obydwa!)
Po stronie argentyńskiej
Zaczynamy zwiedzanie od strony argentyńskiej. Przyjechaliśmy tu po wcześniejszym noclegu w Puerto Rico (!), niewielkim argentyńskim miasteczku, do którego dzień wcześniej zlądowaliśmy obejrzawszy misje jezuickie w Paragwaju. Jest gorąco! Wchodzimy przez cieniste i przyjazne zabudowania Ingresso al area cataratas i wychodzimy do lasu deszczowego. Zaraz pojawiają się pierwsze zwierzęta. Widzimy małpy baraszkujące na drzewach i kajmana w niewielkiej rzeczce. Na postojach można wypatrzeć ciekawe ptaki. Jednak hitem parku są wszędobylskie coati – ostronosy. Są głównie w strefach dla turystów, gdzie pojawia się jakiekolwiek jedzenie. Potrafią być zdecydowane w zdobywaniu żarełka i choć nie są agresywne, lepiej się z nimi zanadto nie spoufalać – przestraszone mogą podrapać lub nawet ugryźć. Znajomemu uprowadziły soczek!
Trasa po argentyńskich cudach natury zajmie nam niemal cały dzień, przedzielony tylko postojami, by coś zjeść (np. empanadas), kupić w sklepach parkowych chłodną wodę czy colę, usiąść na coś w rodzaju obiadu. Znajdziemy tu i restaurację i bary, no i, rzecz jasna sklepy z pamiątkami. Ceny na konsumpcję nieco wyższe niż normalnie, ale to całkowicie zrozumiałe w miejscach, gdzie przybywa tylu turystów. A nie ma ceny w upalny dzień na chłodną colę czy piwo! W tym dniu mój krokomierz naliczył sporo ponad 18 tysięcy kroków (rekord wyjazdu), z czego przy wodospadach na pewno grubo ponad 10 km.
Pamiętaj!
- Nie karm ostronosów!
- Zabierz dobre nakrycie głowy! (cały dzień na odkrytych metalowych kładkach)
- Użyj kremu z filtrem! (lub zabierz cienką koszulę/ chustę)
- Wody pitnej możesz nabrać również z kranów rozmieszczonych w parku albo kupić, nie przeciążaj plecaka!
- Do Gardzieli Diabła pojedź kolejką parkową – tren de la Selva (bo jeszcze i tak wystarczająco dużo będziesz musiał przejść nóżkami). Pamiętaj, że ostatni pociąg odjeżdża o 16.30!
- Dobrze się rozglądaj! ilość ptactwa po obydwu stronach parku jest ogromna, a jej przedstawiciele – zjawiskowi. I pojawiają się znienacka. (Park patronuje organizacja BirdLife International)
- Nie wyłączaj zachwytu mimo zmęczenia!
Garganta del Diablo czyli Gardziel Diabła
To jest wisienka na torcie. Tym słodsza, że dojście od kolejki metalowymi, niekończącymi się kładkami w słońcu, wymagało hartu ducha. A bardziej ciała. Dokuczyły nam te kładeczki, ale ich idea i wykonanie naprawdę zasługują na uznanie. Przez sporą część parku wędrujemy bezpośrednio nad powierzchnią wody.
Przyjechaliśmy do Iguazu w połowie marca i w strefie tropikalnej to dobry moment, jednak w dniu, gdy zwiedzaliśmy wodospady było mocno cieplutko (co jest normalne) i wcale nie chciało zrosić nas kropelkami wody (co ponoć normalne nie jest). Gardziel jednak robi wrażenie niesamowite. Te masy wody spadające z wysokości około 82 metrów wynagradzają wszystko. Huk, biel i niewyobrażalna siła spienionej wody. I tęcza nas nie zawiodła!
Po stronie brazylijskiej
Do Brazylii wjeżdżaliśmy przed wieczorem nie bez pewnych obaw. Na świecie szaleje korona wirus, więc my jako Europejczycy już na wstępie jesteśmy podejrzani. Dzień wcześniej na granicy argentyńsko-paragwajskiej dostaliśmy pokaz obaw i wątpliwości na nasz temat (mierzenie wszystkim temperatury i filmowanie przez lokalną telewizję). Zastanawialiśmy się więc, czy nie będzie trudności ze strony Brazylii – w końcu tu właśnie mamy spędzić kolejne 9 dni naszej wyprawy, ale … nasza lokalna przewodniczka zebrała paszporty i za moment wróciła z nimi ostemplowanymi (90 dni pobytu!) MOŻNA? MOŻNA!
Foz do Iguaçu
Miasto brazylijskie, które jest najlepszym od strony Brazylii punktem wypadowym do zwiedzania wodospadów. Mnóstwo ludzi żyje z turystyki, poczynając od hoteli i restauracji, a kończąc na ulicznych straganikach z souvenirami. Foz do Iguaçu ma międzynarodowe lotnisko również napędzane obecnością wodospadów. Ma także lądowisko dla helikopterów, z którego Piotr i jeszcze parę osób następnego dnia leci na ogląd całości zjawiskowego terytorium ponad rzeką Iguazu. W Foz do Iguaçu mamy niezły hotel (Del Rey) z bardzo urozmaiconym śniadaniem. Wieczorem odwiedzamy też duży supermarket Muffato i kończymy wieczór w restauracji blisko hotelu. Cena restauracji z menu do wyboru i skomponowania to 39,90 reali. my jednak siadamy z grupą w innej. Mięso doskonałe, caipirinha też, ale sałatki greckiej raczej w Brazylii nie polecam zamawiać.
Na terenie samego parku też są 2 hotele.
Wędrówkę po brazylijskiej części parku rozpoczęliśmy późnym rankiem, dzięki temu odebrałam ją jako łatwiejszą niż tę z dnia poprzedniego. Ścieżka była dość dostępna (przede mną kroczył zaawansowany senior z laseczką) i w większości w cieniu. Widoki na mniejsze i większe wodospady po prawo oraz z punktów widokowych były niesamowite. Oglądanie mniejszych, których jest 275, i większych (w liczbie 19) wodospadów na terenie brazylijskiego parku doprowadziło nas pod największy z nich: to znów Gardziel Diabła, dzielona z Argentyną. Duża platforma widokowa. Wodny pył unosił się w powietrzu, choć i tak liczyłam na więcej. Ogrom turystów, którzy też chcieli mieć najpiękniejsze zdjęcia, trochę ograniczał (rocznie przyjeżdża ich tu nawet do 1,5 miliona!)
Nad szerokim rozlewiskiem Rio Iguaçu (1200m szerokości) i kaskadami wody wznosi się wieża widokowa z windą. Z góry (po uprzednim odstaniu w kolejce na wjazd) widok na cataratas naprawdę niepowtarzalny…
Czego warto doświadczyć, a mnie się nie udało?
- Przejażdżki stateczkiem pod wodospadami. Wyglądało świetnie z góry!
- Prawdziwej fontanny wodnego pyłu od wodospadów. Naczytałam się i nasłuchałam, że można być całkowicie przemoczonym – pod tym względem zawód! Za mało wiatru?
Którą część wodospadów wybrać na zwiedzanie?
Pytanie trudne. Wstęp do parku po brazylijskiej, jak i po argentyńskiej stronie kosztuje podobnie – to równowartość około 70 złotych (69 reali / 800 peso). Część brazylijska jest mniejsza i bardziej skondensowana, przez to mniej męcząca. Jeśli już jednak tu dotrzemy, a to przecież niemały wysiłek i koszt, obejrzyjmy obydwie strony! Nie wyobrażam sobie nie zobaczyć rozległych rozlewisk po stronie argentyńskiej. Pytanie pozostanie więc bez odpowiedzi.
PS. Dziękuję, Piotrze! Głównie za zdjęcia. I za całokształt.
Komentarzy - 7
Widoki przepiękne! Chciałabym kiedyś doświadczyć tego na żywo!
A warto polecić. Ja jeszcze rok temu też ledwie znałam Iguazu z nazwy. Marzenia się spełniają!
Piękne zdjęcia! i pięknie piszesz!
Jeszcze raz gratulacje dla Piotra za piękne zdjęcia. Zachwycające cuda natury.
[…] Pierwsze spotkanie z Brazylią niosło trochę stresu i pytanie: czy w dobie przywiewającego z Europy koronawirusa, Brazylijczycy wpuszczą nas bez problemu? Wjeżdżaliśmy z Argentyny po obejrzeniu pierwszej części wodospadów Iguaçu z zamiarem obejrzenia ich brazylijskiej strony. Wszystko poszło pięknie i tak oto znaleźliśmy się w brazylijskim mieście Foz do Iguacu. […]
Dodam coś do Twoich pięknych opisów-przeżycie na mój sposób:
Tęcza nad Iguasu
Zawieszona na kropelkach rosy
Tylko w słońcu się pojawia
Bez niego znika
Rozszczepione światło
Widzialne w niewidzialnym
Złudna paleta barw
W nieba błękicie
Dotykam ją wzrokiem
Dotykam-więc jest
Gdy zamykam oczy
Nie wiem, czy wciąż jest
Ja jestem….
W zachwycie
Piękne! Prawdziwa z Ciebie poetycka dusza…!