W podróży Zaciekawienia

Cisza i wiatr, zieleń i błękit czyli Wybrzeże Słowińskie

Miejsce, gdzie Bałtyk styka się z zielenią Słowińskiego Parku Narodowego i gdzie plaże są szerokie, białe, urozmaicone osuwającymi się sosnami.

Kiedyś na plaży we włoskiej Apulii stwierdziłam, że nigdy w życiu nie szukałabym piękniejszych plaż, niż te w okolicach Czołpina, nie ruszałabym się nigdzie dalej, gdyby tylko Bałtykowi dołożyć parę stopni, a pogodzie – słonecznych dni i kilka stopni temperatury. Ponieważ jednak takich czarów odprawić się nie da, jeździ człowiek jednak po świecie. No, może nie tylko ze względów pogodowych…

Białe i pustawe plaże w okolicach Czołpina … Bajka!

Nasza przygoda z okolicami Smołdzina, Czołpina, Rowów, Ustki, Smołdzińskiego Lasu czy Kluk i jeszcze kilkoma okolicznymi nienazwanymi na mapie miejscami, rozpoczęła się 5 lat temu, w roku 2015 i … trwa! Mamy tam swoje ulubione miejsca i ulubione knajpki. Jednak tym, co niezmiennie zachwyca i przyciąga w te okolice, jest spokój, przestrzeń, niezadeptane ścieżki i relaks, jaki to wszystko ze sobą niesie. Tu przewietrzysz głowę i dasz pooddychać myślom. Jeśli nawet w ostatnim czasie przybywa coraz więcej turystów i w środku sezonu bywa nieco bardziej tłoczno, są to tak zwani “świadomi turyści”, najczęściej z rowerami, szukający podobnego azylu, jak my. Tylko takim raczej nie polecam Rowów i Ustki, no, chyba, że na kilkugodzinny wypad do “kociołkowa”.

Co robić na Wybrzeżu Słowińskim?

Wszystko zależy od pory roku i aury.

Mapka Słowińskiego Parku Narodowego, który swoją siedzibę ma w Smołdzinie

Po pierwsze – plażowanie

Najczęściej rozmawiając o wybrzeżu, mamy w domyśle magiczne słowo WAKACJE. Latem przede wszystkim korzysta się z uroków morza i plaży, uprawiając parawaning. To jest tak oczywiste, że aż banalne, nie można więc pominąć plażowania nad Bałtykiem. Plaża nie stanowi problemu – jest szeroka, pięknie bielutka, przyjazna i naprawdę trudno zaznać tu tłoku. Trochę większym problemem jest już jej dostępność. Jak wiadomo, mamy do czynienia z parkiem narodowym, więc nie wyjdziemy na plażę w każdym dowolnym miejscu, a już na pewno nie podjedziemy w pobliże samochodem. Natomiast rowerem lub na nóżkach – i owszem.

Najłatwiej osiągalnym miejscem do plażowania jest wyjście przy Czerwonej Szopie (Plaża Czołpino – nazwijmy ją nr 1). Czerwona Szopa to dawny hangar na łodzie, który obecnie w sezonie jest barem. Wykwintnym może nie, ale da się tam coś przegryźć w razie głodu, wypić piwo bądź inne napoje chłodzące, a ostatnio nawet zaplusowali nam całkiem poprawną kawą z ekspresu (w filiżankach!)

Czerwona Szopa poza sezonem

By dotrzeć na tę plażę, parkujemy auto na płatnym parkingu w lesie, przy dawnej jednostce wojskowej. Aktualna tegoroczna opłata za parking to 2 zł za każdą rozpoczętą godzinę. Następnie wędrujemy ok. 900 m bardzo przyjemnym lasem i jesteśmy na jedynej w okolicy plaży strzeżonej, przy Czerwonej Szopie właśnie. Jeśli jedziemy rowerem, wszystko jest prostsze, bo w ogóle nie skręcamy na parking, dojeżdżamy pod Czerwoną Szopę, gdzie są stojaki na rowery. I najczystsze toi-toie (plastikowe kibelki), jakie kiedykolwiek widziałam – pachną!

Wyjście na plażę nr 1 – Czołpino, przy Czerwonej Szopie, Najpiękniejsza ta charakterystyczna sosenka!

Ilość plażowiczów jest odwrotnie proporcjonalna do ilości metrów, które zechce nam się plażą przemierzyć od wejścia na nią, czyli po piachu (a wiem, że mnogość ciągniętych na plażę maneli i akcesoriów czasem bardzo taką wędrówkę ogranicza). Jak przejdziemy na przykład 200 m w prawo, w stronę Łeby, jesteśmy już na plaży prawie sami. A z nami przecudne wydmy, sosny i inna roślinność wydmowa.

Następny sposób dotarcia na inną plażę (Plaża Smołdzino – powiedzmy nr 2) też z użyciem auta (lub roweru) to droga przez las. Około 1 km za Smołdzinem skręcamy z szosy w lewo w leśną drogę (polecam samochodom z trochę wyższym zawieszeniem, choć droga jest normalnie dostępna). Jedziemy lasem około 4 km z prędkością od 25 do 5 km/h i na wysokości jeziora Dołgie Duże, które lekko wyziera po lewo spomiędzy drzew, za starym zwalonym dębem, mamy leśny parking. Stamtąd pozostało nam do plaży 1.9 km. Pieszko albo rowerem, choć fragmentów i rowerem się nie pokona z racji piachu. Tam – plażowanie na niestrzeżonej, ale jakże pięknej i luźnej plaży!

Stary, zwalony dąb przy leśnym parkingu
Najbardziej rozpoznawalny element słowińskich plaż – stawiane przez SPN plażowe drogowskazy

Jeszcze bardziej odludnymi miejscami do plażowania dla wtajemniczonych mogą być: wyjście przed jeziorem Dołgie Małenr 3 (tylko rowerem), kolejne – na wysokości Wydmy Czołpińskiej bądź też wyjścia z latarni. Te ostatnie wyłącznie na nóżkach.

Po drugie – oglądanie cudów natury z roweru lub pieszo czyli wędrówki po parku i przyległościach

Do Czarnego Lasu

Nazywam to miejsce Czarnym Lasem, bo tak o nim po raz pierwszy usłyszałam i pozostało. Nie jest to jednak żadna oficjalna nazwa i słyszałam również inne (np. Pralas). Kilka lat temu morze odsłoniło pnie, torf i pozostałości lasu sprzed 3000 lat. Drzewa, buki i dęby, które rosły wówczas w pewnej odległości od brzegu morza najprawdopodobniej spłonęły, a pogorzelisko stopniowo było zasypywane przez ruchome wydmy. Teraz morze wymywa wydmy i co jakiś czas odsłania lub przysypuje kolejne pnie i torfowe dno. Naukowcy twierdzą, że zjawisko może być nietrwałe i któregoś roku nie zobaczymy Czarnego Lasu. Ten fenomen natury zmienia się i co roku wygląda inaczej, w zależności od tego, jak wieją wiatry i jak pracują morskie fale. Za każdym spacerem to miejsce jest dla mnie niespodzianką.

Czarny Las co roku wygląda inaczej…
Z wody, spod fal widać czarne torfowe fragmenty dna

Aby dotrzeć do Czarnego Lasu, należy ze Smołdzina kierować się na północ kolejno szlakami pieszymi czarnym – czerwonym – czarnym. Inaczej mówiąc, kierować się tak, jak na plażę nr 2 (można jechać autem do parkingu leśnego) .Po wejściu na plażę skręcić w lewo (na zachód) i iść plażą blisko 2 km. Wypalone i wymyte pnie, wiele fragmentów spadających z wydm sosen i korzeni gwarantują niesamowite wrażenia i doskonałe zdjęcia nadmorskie.

Wysoki klif, a na nim sosny, które już się osunęły lub wkrótce je to spotka

Na Wydmę Czołpińską

To kolejne miejsce, które może zafascynować. Ruszamy na pustynię! Wycieczka będzie wymagała trochę wytrwałości i siły w nogach, ale też bez przesady, przejście jej jest całkowicie wykonalne! Ostatnio pokonałyśmy ją z córką z 8-miesięcznym niemowlakiem w nosidle.

Przez wydmę…

Podjeżdżamy autem lub rowerem na parking zwany Czołpino Leśny. Z drogi od Smołdzińskiego Lasu w kierunku plaży nr 1, skręcamy w prawo w kierunku latarni morskiej. Leśna droga doprowadzi nas po kilkuset metrach do parkingu wspólnego dla turystów atakujących zarówno latarnię, jak i wydmę. Ruszamy w las – bujny i zielony, jak z filmu Avatar, potem stopniowo coraz bardziej nadmorski. Wreszcie wychodzimy na wydmę. Bezmiar piasku i roślinności wydmowej!

Roślinność wydmowa

Droga prowadzi pod górę – przeistaczamy się w wielbłądy – żeby po chwili odsłonić nam ze szczytu kolejną wydmę. A więc od nowa: piaskowe “z górki na pazurki” i piękny widok na następne białe wzniesienie.

Do góry, do góry!

Do momentu, gdy za jeszcze jedną wydmą wyłania się błękitna kreska morza na horyzoncie. Jeszcze las nad samym morzem i za kilkaset metrów znajdujemy się na ogromnie szerokiej plaży. Pięknej i rozległej.

Ten moment, gdy wreszcie za kolejną wydmą, granatową kreską rysuje się morze…!
Plaża przy wyjściu z Wydmy Czołpińskiej ma chyba z 400 m szerokości!

Teraz wycieczkę można poprowadzić na 2 sposoby: wracamy przez wyjście przy Czerwonej Szopie (przed nami więc 3 km plażą na zachód) bądź też łączymy atrakcje i po niespełna 2 km skręcamy z plaży do latarni Czołpino. Ten drugi wariant jest praktyczny, jeśli na parkingu startowym zostawiliśmy jakiś swój pojazd. A latarnia warta jest obejrzenia!

Kiedyś (w 2016 roku) na odcinku plaży Wydma Czołpińska – plaża Czołpino odkryliśmy wystającą z piaskowej góry starą łódź. Później zainteresowali się nią badacze i została, zdaje się, zabrana do Muzeum Morskiego w Gdańsku.

Tajemnicza stara łódź utkwiła w wydmie

Na Latarnię Czołpino

Leży na wzgórzu, pośród iglastego lasu porastającego wydmy. Nim do niej dotrzemy, czeka nas około 1000 metrów spaceru od brzegu morskiego (pod górę!), aż na najwyższą grupę wydm nazywaną “Baranki”. Latarnia została oddana 15 stycznia 1875, znajdowała się na ziemiach rdzennie niemieckich. Do zwiedzania przez zwykłych turystów-śmierteników została przekazana dopiero po konserwacji w roku 1994. Możemy ją zwiedzać w sezonie od godziny 10 do zachodu słońca. Jest jedyną z polskich latarń, znajdującą się niejako w odosobnieniu, poza portem czy miastem. Choć sama latarnia ma 25,2 m , jej światło umieszczone jest na wysokości 75 m nad poziomem morza dzięki wypiętrzeniu wydm. Z tarasu latarni rozpościera się wspaniały widok na ruchome wydmy, oddzielające jezioro Łebsko od morza, a w drugą stronę na Jezioro Dołgie Duże i górę Rowokół w Smołdzinie. Z latarni schodzimy w dół niebieskim szlakiem (upiorne schodki!), by wrócić do parkingu. To nieco ponad 1 km, ale po drodze możemy obejrzeć ciekawe zabudowania dawnego domu latarnika, gdzie od 2019 roku znajduje się prowadzone przez Słowiński Park Narodowy Muzeum Latarnictwa. Muszę przyznać, że jeszcze go nie zwiedziłam, a warto.

Latarnia morska i prowadzące na nią schody

Oczywiście, wycieczkę do latarni można zaplanować jako zupełnie osobną; wtedy wejdziemy tam schodkami od strony parkingu, a zejść można na plażę i dojść do Czerwonej Szopy.

Na Rowokół

Jeden z piękniejszych widoków: gdy po południu wracasz znad morza i wychodzisz z lasu przed Smołdzinem, widzisz panoramę wsi i górujący nad nią Rowokół.

Nad okolicą góruje wyraźnie widoczne ze wszystkich stron wzgórze. To Rowokół, na który możemy wybrać się ze Smołdzina. Od strony Słupska, przy wjeździe do wsi, znajdziemy po lewo parking, a po prawo wejście na szlak prowadzący na zalesioną górę, zwaną Świętą Górą Słowińców. Podejście nie jest trudne: wiedzie cały czas cienistą ścieżką prze las, przeplataną schodkami. Na szczycie 115-metrowego wzniesienia znajduje się wysoka wieża widokowa. Koniecznie trzeba na nią wejść (wstęp płatny), bo dopiero stamtąd docenimy walory widokowe tego miejsca. Z góry rozciąga się widok na Jezioro Gardno w pełnej krasie, na całą wieś Smołdzino, a przy dobrej pogodzie zobaczymy także morze i Jezioro Łebsko. W niektóre święta kościelne na Rowokół wchodzi procesja, na pewno jest tam organizowana droga krzyżowa.

Wejście na Rowokół. Znowu schody…!

O Rowokole krąży legenda, według której na szczycie wzniesienia znajdował się zamek, w którym mieszkała księżniczka. Otaczało ją bogactwo i pycha. Swoimi poddanymi nie interesowała się zbytnio, ale żądała od nich daniny w postaci żywności. Z roku na rok ludzie ubożeli coraz bardziej. Aż w końcu nadeszła wielka susza i ziemia nie obrodziła. Zapanował głód. Tylko księżniczka w swoim zamku nie musiała się martwić o pożywienie, gdyż zapasy wystarczały jej nawet na kilka lat. Zrozpaczeni chłopi postanowili pójść do zamku i prosić o pomoc. Niestety, ich błagania zostały kategorycznie odrzucone, a część zapasów za karę zatopiona w morzu. Rozgoryczeni chłopi wracali do wioski, aby przekazać pozostałym postanowienia księżniczki, aż nagle poczuli, że ziemia drży. Usłyszeli wielki huk i zobaczyli, jak zamek księżniczki zapada się pod ziemię. To boska kara za brak litości – szeptali, widząc jak w miejscu zamku powstaje wzgórze, otoczone kolistym rowem. Z czasem zaczęto nazywać je Rowokołem, a opowieść o okrutnej księżniczce okoliczni mieszkańcy przekazują sobie z pokolenia na pokolenie.
Legenda zacytowana za :
https://rowery.trojmiasto.pl/Rowokol-czyli-Swieta-Gora-Slowincow-n105091.html#tri, pochodzi ze zbioru “Polskie legendy”, Dominika i Mariusz Strzeleccy

Do muzeum w Klukach i nad jezioro Łebsko

Kluki to miejscowość na końcu świata. I wcale nie w przenośni: droga, którą tam jedziemy prowadzi do Kluk, a tuż za nimi jeszcze nad jezioro Łebsko i… koniec! Jednak uwielbiamy Kluki oboje, choć Piotr nieszczególnie kocha muzea jako takie. Muzeum Wsi Słowińskiej w Klukach to powiew świata, którego już nie ma i zew od ludzi, których już nie ma. Słowińcy to grupa etniczna, będąca odłamem Kaszubów – Kaszubi Nadłebscy. Ostatni ze Słowińców na skutek prześladowań emigrowali do RFN w latach 70. XX wieku, część z nich zrobiła to wcześniej w latach powojennych, a część leży na niezwykle ciekawym miejscowym cmentarzu, pełnym metalowych krzyży. Wieś, która dziś stanowi niezwykle autentyczny skansen, była zamieszkiwana przez rodziny (np. Klücke, Reimann, Dargosch) zajmujące się łowieniem ryb w jeziorze Łebsko i w morzu oraz uprawą roli.

Metalowe krzyże Słowińców na rozdrożu, przy drodze na Kluki

Posługiwali się dialektem słowińskim, odłamem mowy kaszubskiej. Grupa ta doświadczyła intensywnej germanizacji od końca XVIII wieku, a później, po 1945 – byli szykanowani jako Niemcy, gdyż już nie mówili po polsku. We wsi była szkoła, karczma, wydobywano torf, a konie w Klukach chodziły w butach (klumpy – do obejrzenia)! Chaty są murowane, kryte strzechą z trzciny jeziorowej.

Muzeum w Klukach jest wdzięcznym obiektem do zwiedzania dzięki urozmaicaniu zwykłego oglądania na różne sposoby. W dobie przed koronawirusem odbywało się tu kilka fantastycznych imprez plenerowo-folklorystycznych: Czarne Wesele (z wydobywaniem torfu) w pierwszy weekend maja, pożegnanie lata (trzeci weekend września), a w każdą letnią niedzielę grała kapela, wypiekano chleb i gotowano kartoflankę. Codziennie w budce panie sprzedawały domowego wypieku ciasto i chleb ze smalcem. Tęsknię za tym!

Gdy przejdziemy przez wieś, znajdziemy się na rozległej, porośniętej trzciną przestrzeni. Daleko, płasko i zielono, nie widać prawie nic poza trzcinami. Zbliżamy się do jeziora Łebsko, jednego z największych jezior w Polsce. Nie widzimy go, bo tak to już bywa z jeziorami nadmorskimi – jesteśmy nisko, na poziomie wody, a piękne widoki na taflę jeziora leżącą niżej są, niestety, zarezerwowane dla jezior polodowcowych.

Widok na jezioro Łebsko z platformy widokowej

Po blisko kilometrze od wsi dochodzimy do wieży widokowej (ostatnio od dawna w remoncie), a po wejściu na nią dopiero z góry udaje się docenić ogrom szarozielonych wód jeziora Łebsko. Widać także wydmy w pobliżu Łeby, zazwyczaj pięknie oświetlone słońcem, między innymi Wydmę Łącką. Po lewo rozpoznajemy też Wydmę Czołpińską. Oprócz wieży widokowej zobaczmy też ładny pomost wcinający się w trzcinę i jezioro. Zwykle jest zasiedlony przez wędkarzy.

Widok na zoomie na jezioro Łebsko oraz wydmy Łąckie

Od kilku lat mam tylko jedno pytanie w związku z jeziorem Łebsko – chyba do zarządzających parkiem narodowym: Co z wzmiankowanym w wielu miejscach stateczkiem, który jakoby miał pływać na trasie Łeba – Kluki – Łeba? Wydał mi się świetnym pomysłem i rozwiązaniem turystycznym, gdy o nim pierwszy raz przeczytałam na mapach turystycznych i w przewodnikach. Niestety nikt w Klukach nie potwierdził, że taka jednostka miałaby pływać. Natomiast na stronach Słowińskiego Parku Narodowego nadal wspomina się o statku po jeziorze Łebsko.

Nad jeziora Dołgie Duże (Wielkie), Dołgie Małe i Gardno

dav

Obydwa jeziora Dołgie są objęte ścisłą ochroną przyrody i w całości znajdują się na terenie parku narodowego. Dojdziemy do nich (lub – co polecam bardziej – dojedziemy rowerem) ze Smołdzina. Jest to także dobra trasa z Gardnej lub z Rowów, ale ja tutaj potraktuję Smołdzino priorytetowo, a co! Za Smołdzinem (ok. 1 km szosą w kierunku morza) skręcamy w las w lewo i kontynuujemy czarnym szlakiem. To trasa około 4-kilometrowa. By zobaczyć jezioro Dołgie Duże, wchodzimy na kładkę widokową i jest to jedyne miejsce, by mu się legalnie (rezerwat!) naprzyglądać. A jest co podziwiać! Gałęzie drzew, zmurszałe pnie i intensywnie zielone kępy mchu znajdują swoje odbicie w spokojnej tafli jeziora. Jest cicho, czasem tylko gdzieś pluśnie ryba. Fruwają ważki. Po drugiej stronie jeziora widać poszarzałe drzewa, intensywnie zasiedlone przez kormorany. Niezmiennie to miejsce kojarzy mi się z dawno poznaną piosenką…

Tam, gdzie najtęższej sośnie upić się czasem zdarzy
Gdy wiatr jak winem z morza jodem dmie
(…)
Rzeźbiarz zamorski sławny przemierzał kiedyś lata
Wilgotnych butów znaczył każdy krok
Zakatarzonym marszem do domu swego wracał
Gubił cudownych luster sto

W najpiękniejszym spośród luster
Zanurzyłem dzbany puste
Zanim słońce cicho wzeszło na pogodę
Dzbany młodość dopijały
W świat odbity, świat wspaniały
Wrysowałem swe odbicie młode
“Jezioro”- Jan Błyszczak

“świat odbity, świat wspaniały” czyli jezioro Dołgie Duże
Pomost widokowy nad Dołgiem Dużym

Jezioro Dołgie Małe znajduje się nieco dalej w kierunku na Rowy. Jest podobnym typem jeziora, jak jego sporo większy kolega – powstało na skutek odcięcia zatoki jeziora Gardno przez napierające z północy wydmy. Ma tylko 6,3 hektara powierzchni (Duże to 156 ha) i jest stosunkowo płytkie; jego maksymalna głębokość to ok. 160 cm. Również możemy je podziwiać z dość dobrze utrzymanego pomostu widokowego.

Rozległe łęgi i wrzosowiska wzdłuż wschodniej strony jeziora Gardno, po drodze rowerkiem ze Smołdzina (lub Gardnej) do Rowów

Znacznie większym jeziorem, które częściowo objedziemy, gdybyśmy chcieli zrobić dalej wycieczkę do Rowów, jest jezioro Gardno. W porównaniu z Dołgimi to wielkie jezioro, liczące ponad 2400 hektarów i również wchodzące w skład parku narodowego. Z jedną różnicą – posiada strefę do uprawiania sportów wodnych. W Surfcamp Gardno można biwakować, wypożyczyć łódź, kajak czy nawet paddle. Do tego jeziora wpada rzeka Łupawa, przepływająca dziarsko przez Smołdzino. W tym miejscu frajdę mogą mieć ornitolodzy i ptasioluby, gdyż nad bagnami od wschodniej strony jeziora wybudowano imponującą, drewnianą wieżę do obserwacji ptactwa, żyjącego wokół jeziora Gardno. Innym punktem obserwacyjnym nad Gardnem jest platforma widokowa koło Rowów, od jego północnej strony.

Gdzie jeszcze warto się wybrać będąc na Wybrzeżu Słowińskim?

  • Do Ustki – jedno z większych miasteczek w okolicy, można by rzec – kurort! Ze Smołdzina 33 km. Polecam koniecznie obejrzenie Ustki, kiedy cierpimy na niedosyt napotykanych ludzi, czy tęsknotę do wszelkiego kalibru punktów sprzedaży oraz knajpek i atrakcji. Ustka zapewni nam to w wystarczającej ilości. Przy tym możemy skosztować miejscowego specjału, krówki usteckiej (na ulicy Kaszubskiej). Ciekawa jest latarnia morska, molo-falochron, kładka nad kanałem portowym oraz bulwar wzdłuż plaży. Moim zdaniem Ustka, w przeciwieństwie do Rowów, może się podobać, ze względu na sporo starej, szachulcowej zabudowy i utrzymanie klimatu portowego miasteczka. Na kawę – do Jabłonowskich, na rybę – do Columbusa, dla trochę wykwintniejszych podniebień – Dym na wodzie.
Widok z ruchomej kładki nad kanałem portowym w Ustce na latarnię i bulwar w porcie
Ustka ostatnio pomysłowymi muralami reklamuje atrakcje regionu
  • Do Łeby – wiele z wymienionych wyżej powodów tutaj się sprawdzi, z tym, że do Łeby mamy dalej, bo ok. 60 km, a tłum większy. Za to niewątpliwie atutem będzie tu Wydma Łącka, wielka piaskowa pustynia usytuowana ok. 5 km na zachód od Łeby. Bliżej Łeby, choć w tę samą stronę, możemy obejrzeć Muzeum Wyrzutni Rakiet w Rąbce. Kiedyś do wydmy można było dojechać meleksem, w tym roku coś się posypało (koronawirus lub gapiostwo) i ponoć nie ma takiej możliwości. Moim marzeniem jest piesza wędrówka wzdłuż morza z plaży Czołpino do Łeby (lub Wydmy Łąckiej). Jak to zrealizuję – opiszę!
  • Do Zagrody Śledziowej – pod adresem Starkowo 13 (na zachód od Ustki) mieści się odrestaurowane i częściowo rozbudowane dawne pomorskie gospodarstwo, gdzie króluje śledź. Znajdziemy tu pensjonat, restaurację (śledziową, oczywiście) i muzeum śledzia. Bardzo sympatyczny właściciel i cały obiekt. A śledź – palce lizać!
W Zagrodzie Śledziowej jest super!
  • Do Krainy w Kratę czyli do Swołowa , który leży o rzut beretem ze Starkowa. Mieści się tam Muzeum Kultury Ludowej Pomorza, które jest poniekąd rodzeństwem muzeum w Klukach. Najciekawszy obiekt do zobaczenia (poza całą stylową wsią) to zagroda Albrechta, pięknie odrestaurowane czworoboczne gospodarstwo z budynkami z muru pruskiego. Zwykle w święto 15 sierpnia odbywa się w Swołowie duży festyn ludowy Zielna, Zielna… Festynów było w kalendarzu kilka w roku, a ponadto w sezonie co czwartek “działo się” coś szczególnego.
Kraina w kratę jest naprawdę w kratę! Swołowo.
Jedno z gospodarstw w Swołowie, wcale nienależące do skansenu.
W zagrodzie Albrechta, sztandarowej zagrodzie muzeum, podczas festynu 15 sierpnia 2019
  • Do Słupska – bo to piękne miasto (ratusz, Nowa Brama, Zamek Książąt Pomorskich, Baszta Czarownic, szachulcowy spichlerz, resztki murów, stary tramwaj), choć z wyjątkowo brzydkim rynkiem. Jedynym pocieszeniem dla tego rynku jest włoska knajpka Casa Italia – warto! Za to kawę warto wypić w którejś z kafejek koło tramwaju, przy Nowej Bramie.
Nowa Brama w Słupsku
Przepiękny mural (jest ich dużo!), przypominający dawny Słupsk
  • Do Rowów – warto tam jechać rowerem ze Smołdzina, niekoniecznie dla samych Rowów, a tylko z powodów z Rowami związanych. Samej miejscowości szczególnie nie ma potrzeby polecać (no, chyba, że z racji “kociołkowa”…) A powody na TAK to: a) przeurocza droga rowerem przez łęgi za szkołą, przez las, wzdłuż Gardna i znów przez las, b) ryba w smażalni “U Juliusza”, c) kawa i małe drożdżówki w kawiarni “Cyman”
Kormorany czarne, prawdopodobnie znad jeziora Dołgie Duże, na falochronie w Rowach
  • Do Doliny Charlotty, gdzie głownie mieści się luksusowy resort & spa. Nie on jednak jest przedmiotem mojej sugestii wycieczkowej. Jeśli mamy dzieci, niezłą formą rozrywki może być tamtejsze fokarium. Dorośli z kolei być może znajdą dla siebie coś atrakcyjnego w programie artystycznym miejscowego amfiteatru. Sama uczestniczyłam tam w 2017 w najmokrzejszym w dziejach (ulewa!) koncercie Electic Light Orchestra. Było bosko!
  • Do Łokciowego – a właściwie jeszcze za Łokciowe w stronę północną, by pogapić się przez niezmierzone zielone łąki na oświetloną słońcem Wydmę Czołpińską
Mała elektrownia wodna na rzece Łupawie w Smołdzinie. Jeśli się wybierzesz na spływ, tu trzeba przenieść kajaki.
  • Do Smołdzina – specjalnie bym się tu może nie wybierała, ale skoro los nas rzucił tu właśnie, doszukałam się w tej wsi sporo uroku. Poza tym, że jest dość zapyziała, mało widać tam inicjatywy i chęci, by coś zmieniać, sporo nieremontowanych czy wręcz opuszczonych budynków, nierówne chodniki, pamiętające czasy jednostki wojskowej, to jednak… Jest w niej COŚ. Lubię powędrować nad Łupawę i popatrzeć na małą elektrownię wodną, lubię też mały mostek w między strażą a kościołem. Sam kościół to całkiem przyzwoicie wyremontowana świątynia z XVII wieku (1632), stojąca na wzniesieniu, a w niej wczesnobarokowy ołtarz i portrety księżnej Anny de Croy.
Kościół p.w. Świętej Trójcy w Smołdzinie

Niedaleko wznosi się Rowokół. W okolicy kościoła znajdziemy też osobliwość: autentyczny pomnik z czerwoną gwiazdą dla “pawszich w boju”. Nie chciałabym, żeby w naszym kraju o dziwnych czasem obyczajach względem grobów i pomników innych nacji czy religii, ktoś go próbował obalić.

Pomnik sowietskich żołnierzy w Smołdzinie, relikt dawnych czasów

W centrum znajdziemy dość okazałe budynki siedziby Słowińskiego Parku Narodowego, z Muzeum Przyrodniczym SPN włącznie. Jest też park podworski, niestety po samym dworze zachowały się tylko fundamenty. Ciekawostką jest cała restauracja-galeria pana Bernackiego i dopieszczony budynek po dawnej szkole zamieniony na pensjonat. Co jest piękne i autentyczne w tSmołdzinie, to imprezy i festyny, pokazujące wspólnotę i tradycje tej okolicy, choć ludność jest tu mało homogeniczna. Festyny, dożynki i rajdy są wspaniałe, organizuje je gmina Smołdzino, Słowiński Park Narodowy, sołectwo Smołdziński Las, towarzystwo Słowiniec czy firma Zdrowe Koła i inni animatorzy. To podoba mi się niezmiernie każdego lata!

Rowerów tu wszędzie multum! Rajd rowerowy w 2016 roku, zakończony festynem w parku smołdzińskim
  • Na zachód słońca z wieży widokowej na terenie byłej rakietowej jednostki wojskowej, która istniała do roku 1996 na terenie wydm czołpińskich. Na wysokiej wydmie, została wybudowana drewniana platforma widokowa. Widoki są tu godne polecenia, a auto zaparkujemy na parkingu Czołpino.

Gdzie zjeść?

Wymieniłam już przy okazji wcześniejszej opowieści o atrakcjach kilka ważnych dla mnie punktów z konsumpcją w Ustce, w Rowach i w Słupsku. To nie reklama, jestem bezinteresowna (na razie…)

Poza wymienionymi wcześniej zaplusowało nam kilka jeszcze miejsc:

Drewniana kapela u wejścia do Gościńca u Bernackich
W ogródku restauracji Gościniec u Bernackich każdy znajdzie coś dla siebie
  1. Gościniec u Bernackich w Smołdzinie – restauracja-legenda, duży lokal będący jednocześnie galerią malarstwa, wystawą rzeźby i hotelikiem, sprzedający także produkty regionalne. Znajdziemy tu dość ciekawe menu, a dania często przystrojone kwiatkami
Kwiatki, bratki i nagietki… Jeśli tylko jadalne, znajdziecie je na talerzu u Bernackich!

2. Trattoria Ricardo w Smołdzińskim Lesie – fenomen tej okolicy: prawdziwa włoska restauracja na brzegu wsi nad Bałtykiem, prowadzona przez autentycznego Włocha; świetne makarony, ryba, w ofercie dobre wino

A to klasyka a la italiana w Trattoria Ricardo – czarne tagliatelle z krewetkami tygrysimi. Mniam!

Stodoła w Łokciowem – restauracja i agroturystyka; przyjemnie, dobra ryba pieczona

Po drodze w Smołdzinie – bar z prostymi, smacznymi, domowymi daniami

Mar-Hub w Ustce – zwykła smażalnia w namiocie w pobliżu latarni, ale ryba i nawet owoce morza fenomenalne.

Pani z pączkami, ciastem drożdżowym etc, sprzedająca ze stolika przy drodze świeżutkie wypieki w Smołdzińskim Lesie

Zachód słońca z naszą charakterystyczną sosenką przy plaży Czołpino

Tak naprawdę, zgodnie z egoistycznymi podszeptami serca, powinnam napisać: nie przyjeżdżajcie na Wybrzeże Słowińskie!

Nie!

Jedźcie sobie do Władka albo do Kołobrzegu! Będzie luźniej i nadal pozostanie tu pięknie… Jednak – nie zawsze jest się egoistą!

Zachód słońca z bocianem w Smołdzińskim Lesie

    Komentarzy - 11

  1. Wszystko potwierdzam!! To najpiekniejszy fragment polskiego wybrzeża. I nie wiedzialam, ze mozna go tak pięknie opisać!

  2. Rewelacyjny artykuł! Aż chce się zaglądać tutaj po więcej 🙂

  3. Byliśmy tam,w planie było zrobienie zdjęć,w Czarnym lesie.Niestety wybraliśmy złą drogę,z parkingu leśnego Czołpino.Wyszliśmy na plażę przy Czerwonej szopie.No a tam na plaży,morze ,woda,dzieciaki trudno namówić na wyjście z wody.Spacer plażą około 1km,mnóstwo kolorowych kamyków,zdjęcia wyszły super.Byliśmy tam pierwszy raz,a tak blisko mieszkamy.Wrócimy tam znowu,póki są wakacje,i ludzi nie dużo ,tylko teraz ,od leśnego parkingu,skręcimy w prawo,i wreszcie dotrzemy do czarnego lasu.Muszę go sfotografować.Zanim piasek i morze ,o niego się upomną.

    1. Zachęcam, trzeba koniecznie! Czarny Las to taki fenomen, zachwyca mnie za każdym razem, a do zdjęć nadaje się wyśmienicie! Dla mnie za każdym razem jest inny.

  4. Fantastycznie napisane! Wyczerpujący i prawdziwy opis tych okolic. Co potwierdzam, jako stała bywalczyni tych stron, zakochana w nich od lat. Nie ma piękniejszego miejsca na ziemi! Oby tylko turyści nie zadeptali go, jak wielu innych miejsc… Pozdrawiam serdecznie autorkę…Może kiedyś spotkamy się na szlaku…

  5. Jako fotograf amator z zamiłowania podziwiam ciekawe zdjęcia -gratulacje.
    Uciekający świat też trzeba umieć zatrzymać w kadrze.

  6. Wspaniały, wyczerpujący artykuł. Gratulacje! Według mnie, piszesz o najpiękniejszym miejscu w Polsce. Byłam tam i mam zamiar wracać w te rejony wielokrotnie. Przez długi czas unikałam Smołdzina, a teraz uważam, że to był błąd. Aż prosi się powiedzieć: ” Cudze chwalicie, swego nie znacie”. Chociaż z drugiej strony chciałabym, aby to miejsce zostało jak najdłużej wolne od najazdu turystów. Nie wyobrażam sobie tłumu np. przy Czarnym Lesie. Dziękuję za możliwość korzystania z wypoczynku w tak niezwykłych okolicznościach przyrody.

  7. […] Okolice Smołdzina – czyli przestrzenie gdzieś między Łebą a Ustką – kuszą na wiele sposobów. Bezkonkurencyjnym numerem 1 tegoż kuszenia jest na pewno Morze Bałtyckie. To dla niego przede wszystkim tu się przyjeżdża. Dla mało ludnych, szerokich plaż z osuwającymi się sosnami, białym piaskiem i pozostałościami po dawnych lasach (dużo szerzej o tym w artykule z 2020 – Cisza i wiatr, zieleń i błękit czyli Wybrzeże Słowińskie) […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *