czyli moje pierwsze podsumowanie
Gdyby ktoś choćby rok wcześniej opowiedział nam dzisiejszą rzeczywistość i nakreślił obrazy świata, w którym teraz wszyscy żyjemy, niewielu by uwierzyło. W końcówce roku 2019 my wszyscy, przyzwyczajeni, że można wszystko, że wszędzie da się pojechać, a barierą są tylko pieniądze i własny lęk, nie dopuszczaliśmy w naszych głowach możliwości, że może być inaczej.
A potem przyszedł marzec 2020. Strach, niepokój, zamknięcie. Marzec, którego 13. dzień zastał nas w Brazylii.
Na początku kwietnia ktoś (trudno dojść, kto, bo wielokrotnie udostępniane) napisał na facebooku:
“Cena paliwa: 3.59 zł Szkoły zamknięte. Zakaz zbiorowisk (max 2 osoby). Chodzimy w rękawiczkach i maseczkach. Ograniczona liczba kupujących w sklepie. Czekamy w kolejkach na dworze, by wejść do środka. Odwołane imprezy, koncerty. Restauracje, teatry, kluby zamknięte. Imprezy rodzinne, wesela odwołane.Max 5 osób na pogrzebie.Zamknięte place zabaw. Praca urzędów ograniczona. Zakaz wchodzenia do lasu! Brakuje maseczek, rękawiczek. Brakuje respiratorów w szpitalach. Granice państwa zamknięte. Loty odwołane. Policja patroluje ulice. Młodzież do lat 18 nie może przebywać na ulicach. Rzeczywistość zmieniła się z dnia na dzień. Boimy się o przyszłość, o to ile to potrwa. Nieustanne informacje dotyczące nowych zakażeń i zgonów. Zaniedbana i niedofinansowana przez lata służba zdrowia klęka. Jurek Owsiak i WOŚP wspiera walkę z COVID-19. Organizujemy zbiórki, by wspierać lokalne szpitale. Politycy kłócą się o wybory prezydenckie. Umierają ludzie. Żyjemy w izolacji. Na dworze wiosna, którą oglądamy przez szybę okna.”
Zacytowałam to, bo pewnie sama bym tak dokładnie nie zapamiętała, jakie były wtedy realia i odczucia ludzi. Moje odczucia. My właśnie wychodziliśmy z kwarantanny.
Jeszcze chyba nie za późno na podsumowanie roku 2020, pierwszego roku funkcjonowania mojego bloga. Przede wszystkim jednak cholernie trudnego i nietypowego roku, takiego, o którym większość z nas na koniec stwierdziła: “Dobrze, że się skończył!” lub “Oby się taki nie powtórzył…”
1. Cieszę się, że wreszcie spełniłam swoje ciche marzenia i założyłam bloga – Grażyna Bez Obciachu.pl. Przy okazji – dzięki Sebastian Szaraniec! Za tę nieskończoność wpisaną w babski kapelusz. Dzięki wszystkim, którzy na niego czasem zaglądają! Oby Was było jak najwięcej, a ja się będę starać! Zostawcie też czasem jakieś słówko w komentarzu.
2. Udała nam się u startu pandemii – czyli w marcu – daleka i egzotyczna wyprawa na drugą półkulę (Argentyna – Urugwaj – Paragwaj – Brazylia). Sporo tu o niej poczytacie: Boskie Buenos i obrazki z Argentyny, Misje jezuickie czyli… wpadniemy na dzień do Paragwaju?, Wodospady Iguazú, czy Przez Brazylię bez rytmu samby. Jeszcze ciągle czeka na wenę i swoją kolej post o Amazonii.
3. Przez wiosnę (po kwarantannie i otwarciu lasów) i większość lata naszym azylem i wytchnieniem było Smołdzino i cuda Słowińskiego Parku Narodowego. Tam też zakończyliśmy ten rok. Wpisało się to w trend (wynikający głównie z koronawirusowej rzeczywistości) spędzania wakacji w Polsce. W tym roku wybrzeże pękało w szwach, dlatego powstało Cisza i wiatr, zieleń i błękit czyli Wybrzeże Słowińskie.
4. Nie udał się wyjazd do Gruzji – Gruzini nie popuścili lockdownu 🙁
5. Zamiast Gruzji, trochę jako rekompensata, udał nam się w lipcu babski wyjazd w Pieniny z Anią. Z piwem i Czerwonym Klasztorem na Słowacji, z Trzema Koronami, Wąwozem Homole, Szczawnicą i Willą Granit w Krościenku. Szkoda, że tak krótko…
6. Zupełnie znienacka, bez dużo wcześniejszego planowania, korzystając z tego, że ludzie NIE podróżują, spędziliśmy kilka pięknych sierpniowych dni w luźnym Paryżu, bez tłumów turystów. Do ostatniego dnia trwaliśmy w niepewności, czy samoloty będą latać, czy nie wprowadzą nowych zakazów. A jednak! Okazało się to jednym z najpiękniejszych pobytów w Paryżu – Paryż jak pajęczyna…
7. Neapol i Wybrzeże Amalfi to sukces jesieni – co prawda bez Capri, bo pogoda kaprysiła, ale i tak było pięknie! Tym razem planowanie i nastrajanie się było długie, bo trwało od maja, kiedy to trochę na wariata kupiłam w Ryannairze bilety do Neapolu w niezłej cenie. Na tyle niezłej, że mimo trwającego wówczas zamknięcia, postanowiłam zaryzykować. Wybrzeże Amalfi nas oczarowało, wrześniowo-październikowa aura nieco mniej, ale – nie ma rzeczy idealnych! Zapraszam, by wrócić na Wybrzeże Amalfi i Neapol – jak tu się nie zakochać?
8. Dopadła nas także i choroba, ta, przed którą wszyscy uciekają i się chronią, a niektórzy nawet odgradzają od świata – przeleżeliśmy ponad pół listopada z covidem. Oboje! Ciężko, ale cieszę się, że to za nami. Nie do śmiechu – covid, nie covid?
9. W szaleństwie ogólnego zamknięcia pospacerować się jeszcze udało weekendowo po Toruniu, Łagowie, po Karpaczu… Trzeba cieszyć się choć tymi małymi rzeczami.
10. Pokonałam w 2020 roku 82 % okrążenia dookoła świata (tak mi mówi Google) czyli 32 677 km! W tym:
- 320 km pieszo
- 14 139 km samochodem
- 15 920 km samolotem – coś mi się wydaje, że więcej… Nawet, jak liczę “na piechotę” – sam lot Paryż-Buenos Aires to 11 000 km. Coś Google się pogubił.
- 153 kilometry rowerem
- 2000 km transportem publicznym (pociągiem)
Sama jestem pod wrażeniem. Lubię takie statystyki. Odbyłam także w tym roku swój setny lot (Warszawa – Paryż CDG, 7 marca 2020), ale po nim było jeszcze paręnaście kolejnych.
Tak brakuje i tak się łaknie choćby małej zmiany dekoracji, odskoczni od codzienności…! Niezwykle ciężko znieść brak szans na kino, teatr, basen, obiad w restauracji czy nocleg w hotelu, brak możliwości uczenia języka twarzą w twarz.
Żeby jednak było choć trochę optymistycznie – nadal czekamy na zmiany, wypatrujemy okienek, żeby dało się wyjechać “do świata”. Jako ozdrowieńcy jesteśmy na razie bezpieczni. Wróciliśmy do goszczenia się w domach, jak dawniej. Rodzina musi być razem. Przyjaciele też. Trzeba spotykać ludzi, bo inaczej … cóż nam ze zdrowego życia?
2021 – bądź dla nas normalniejszy i łaskawszy!
Komentarzy - 2
To był rzeczywiście rok jedyny w swoim rodzaju.I przez naszą argentyńsko-brazylijską wyprawę i przez kilka wymarzonych, a niedoszłych.do skutku – przez covida- innych wyjazdów.Australia-ach!wciąż na nią czekam.Lecz powędrowałam gdzieś indziej.W głąb siebie i to nadspodziewanie głęboko.Piąty wymiar?.Tego do końca nie wiem, lecz zrodziło się wiele nowych wierszy …..i dzieje się nadal.Może to błogosławiona samotność, a może coś, co dzieje się poza mną…Pozdrawiam
Tak, rok 2020 był szczególny… Choć tak w prywatnym wymiarze nie był wcale zły. Patrzyłam, jak rośnie nasz mały człowieczek (wnuczek) i jestem w tym przy nim. Kilka wyjazdów się udało, inne nie. Myślę, że zobaczysz jeszcze Australię, Tereso. Ja też jej nie widziałam. Ten rok też może być podróżniczo trudny. Jakieś plany?